Tzn tak nam wyszło w zeszłym tygodniu. I o obiad, a nie kolacja.
Po prostu od poprzedniego czwartku jedna z sieciówek obiecywała dostawę naszych wspomnień z ostatniego pobytu we Francji.


MULE W SOSIE ŚMIETANOWYM
- kg małż szorujemy pod bieżącą wodą,
- kilka cebul 2-3, posiekane,
- 4 ząbki czosnku, przetarte,
- 100 ml białego, półwytrawnego wina
- 150 ml śmietany 30%
- sól, pieprz

Cebulę i czosnek wrzucamy na rozpuszczone masło / rozgrzaną oliwę (osobiście wolę masło). Na zeszkloną cebulę wrzucić czyste małże, dodać wino, posolić i popieprzyć do smaku. Kilkakrotnie przemieszać gotując na wolnym ogniu przez maksymalnie 10 min. Odlać łyżkę wywaru do kubeczka ze śmietaną, zamieszać, dodać do garnka z małżami. Podawać z kromkami bagietki i ulubioną zieleniną. Zjadamy tylko otwarte małże, zamknięte lądują w śmietniku.

Dokładnie to jadł Tunio w październiku w Calcun. Mi zasugerowano, zgodnie z upodobaniami, talerz świeżych owoców morza - krewetki ,kraba, małże, ostrygi, ślimaki i ślimaki. I było to tak świeże, że najmłodszy krabik uciekał mi z talerza :)
















Fantastyczne danie, trafione w 100% w mój gust, ale... Posiłek podsumowałam "Zabawa była świetna, ale co na obiad?". Tak, jestem jadłokiem. Resztki bagietki, maczaliśmy w sosie śmietanowym z małż i było to taaaaaakie dobre !

Wracając do naszej romantycznej wersji... Nie ukrywam, że były to Walentynki i oprawa była taka:
















Jakkolwiek jest to moje Najulubieńsze Zachodnie Święto, to nie mamy tradycji większych niż kartka. Mam taką wizję, że za dwadzieścia lat siadamy nad pudełkiem z owymi i przypominamy sobie wszystko co było dla nas ważne w międzyczasie. W miłości i w nas samych.
Wierzę, że łatwiej to osiągnąć słowami niż biżuterią z brylantami :)

PS. Jakichkolwiek wcześniejszych doświadczeń w quiltingu brak. Po prostu wchodzę do ulubionego papierniczaka z pytaniem  "I co tam macie ładnego?" Tym razem na pytanie co z tego robisz odpowiedziałam: Nie wiem. Jak będę miała, to się wykluje.
I jest - kartka z kilkoma słowami od serca.


One Comment

  1. Nie wiem czy przeżyłabym uciekającego kraba z talerza xD rzadko jadam owoce morza, choć na mule zawsze chciałam się skusić :) może kiedyś się za to wezmę :D
    trochę się jednak boję, że zepsuję potrawę i tyle z tego będzie, bo nie znam się w ogóle na kuchni z owocami morza ^^

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.